Mimo pandemii, zachowując warunki bezpieczeństwa, udało się pod koniec sierpnia zebrać w Pestkownicy, w gminie Krzyż Wielkopolski, w sercu pięknej Puszczy Drawskiej, ponad setkę zielono myślących ludzi na trzydniowej imprezie Zielone Dni nad Drawą. W środku lasu trudno było liczyć na idealny internet, mimo to udało się wykorzystać technikę i zorganizować wydarzenie „hybrydowe”, w którym niektórzy paneliści mogli się podłączyć online. Przewidując trudności niektórych gości poprosiliśmy o nagranie ich wypowiedzi lub krótkich wywiadów w formie wideo. Wydarzenie było dwujęzyczne, ale te debaty, które udało nam się nagrać są dostępne na youtube, na kanale Fundacji Strefa Zieleni, wyłącznie w wersji polskiej.
Jednym z czterech wydarzeń Zielonych Dni nad Drawą było seminarium poświęcone demokracji i aktywizmowi młodych, na tle świata czekającego na wielkie systemowe zmiany. Seminarium było zorganizowane przez Fundację Strefa Zieleni we współpracy z Fundacją im. Heinricha Bölla w Warszawie, ze Stowarzyszeniem „Ostra Zieleń” oraz z Fundacją Zielone Światło wydającą gazetę Zielone Wiadomości.
Seminarium nosiło tytuł „Demokracja nie spada z nieba – aktywizm młodych”.
Pierwsza debata dotyczyła właśnie aktywizmu młodych i tego jak zapewnić reprezentację młodych ludzi w rożnych gremiach decyzyjnych, które tworzą politykę państwa i samorządów. W końcu to polityka dzisiejsza zdecyduje o tym czy młodzi dziś ludzie będą mieli przyszłość, czy gdy będą dojrzałymi ludźmi, będą mieli szansę na bezpieczne życie dobrej jakości, a nawet czy w ogóle życie będzie możliwe.
Debata nosiła tytuł „Jak przekształcać aktywizm uliczny w polityczny?„, prowadzili ją współprzewodniczący Ostrej Zieleni: Laura Kwoczała i Piotr Malich, a udział wzięli: Urszula Zielińska (posłanka z Partii Zieloni), Marek Kossakowski (pełnomocnik Partii Zieloni ds. ruchów ulicznych), Piotr Sieńko (Inicjatywa dla Młodych) oraz Franek Broda i Wiktoria Magnuszewska (z Młodzieżowego forum LGBT+).
Temat wprowadził Piotr Malich, zwracając uwagę na charakter ruchów i protestów ulicznych, które powstają z niezadowolenia i buntu. Potem ktoś musi to przełożyć na konkretne rozwiązania. To już nie jest tylko domena polityków, bo rozwój demokracji powoduje, że pojawił się model „aktywisty, aktywistki politycznej”, kogoś kto urealnia zmianę, pokazując co można by zmienić, bliżej ludzi i uczestnicząc w partycypacyjnych procesach, a niektórzy z nich zostaną radnymi i posłami i posłankami. O tym była debata.
Marek Kossakowski rozbroił mit „wspaniałych ideowych aktywistów i aktywistek ulicznych” i „drani, zepsutych, egoistycznych, dbających tylko o swoją prywatę polityków”. Zwrócił uwagę na bardzo niski poziom zaufania społecznego, ale też na bardzo niski wskaźnik zaangażowania społecznego obywatelek i obywateli (ok 13%, z czego ok. 90% to osoby działające na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy). Co prawda Partia Zieloni cieszy się akceptacją ruchów ulicznych, ale oczekiwania wobec niej są duże. Partie bronią się przed dawaniem miejsc na listach aktywistom niezrzeszonym, w Sejmie na palcach jednej ręki można policzyć takie osoby. Jak zachęcić aktywistów angażowania się politycznego to trudne pytanie.
Wiktoria Magnuszewska wyraziła opinię, że biorąc pod uwagę niski aktywizm społeczny trzeba starać się zwiększać zaangażowanie ludzi, również to obywatelskie, na każdym poziomie, też tym najniższym jak samorząd uczniowski. Podkreśliła jednakże wagę aktywizmu radykalnego. Rolą aktywizmu jest wywierać presję na rząd, przyciągać uwagę rządu na niezadowolenie i brak akceptacji dla proponowanych rozwiązań.
Piotr Sieńko uważa, że partie powinny występować z inicjatywami, aby zachęcać aktywistów do wstępowania do partii, ale trzeba uszanować ludzi, którzy nie chcą działać w partii politycznej. „Jest nas mało aktywistek i aktywistów działających w partiach, dlatego mamy do czynienia z wypaleniem aktywistycznym” stwierdza. Podejmuje też temat jak definiować „aktywizm”, czy zrobienie przelewu dla organizacji jest już aktywizmem? Innym problemem jest spychanie przez partie aktywistów, szczególnie kobiet, z list wyborczych, albo na dalsze miejsca list wyborczych bez żadnej szansy na bycie wybraną, co jest nie do zaakceptowania.
Urszula Zielińska nie rozdziela aktywizmu ulicznego i politycznego. Dla niej aktywista to „człowiek aktywny”, który chce coś zmieniać, tylko narzędzia są inne. Opowiada jak po wielu protestach pod Sejmem krzycząc „Wolne sądy” obserwując jak posłowie zamykają okna, żeby ich krzyków nie słyszeć, zdała sobie sprawę, że nie ma innej drogi, musi być w tej sali. Nastawiła się na długi dystans, żeby do Sejmu wejść, działając na rzecz tematów, które są dla niej najistotniejsze. Timothy Snyder w swojej książce mówi „znajdź swoją instytucję i drąż swój temat”. W ten sposób uczymy się kto się tym zajmuje, powstaje efekt kuli śniegowej. Problemem jest to, że kryzysów jest więcej niż dni w tygodniu. Dlatego trzeba mieć ten „mój temat”, którego nie trzeba przegapić. To może być partia polityczna, najlepiej działać w partiach politycznych, aby tam byli ludzie, którzy działają na rzecz tej „mojej” sprawy”, ludzie ideowi i zaangażowani. Ale można to robić poza partiami, współpracując, negocjując, ale pamiętać o sobie, o swoim dobrostanie, ładując swoje baterie. I cieszyć się z tego co nam się udaje!
Franek Broda zaczął w młodzieżówce Prawa i Sprawiedliwości. Nie znał się na polityce, ale chciała zmieniać rzeczywistość wokół siebie. Chciał poznawać poglądy różne, zdał sobie sprawę, czytając więcej, że nie jest na swoim miejscu. W Polsce mamy małe zaangażowanie społeczne, ludzie nie wierzą, że aktywizm coś zmieni, co jego zdaniem nie jest prawdą. Aktywizm ma jego zdaniem sens, aktywiści są m.in. po to, żeby doprowadzić ludzi do różnych refleksji. Może to być działanie artystyczne, każdy kto zobaczy, dostrzeże w mediach, zainteresuje się. W ten sposób ludzie zdają sobie sprawę, że politycy za nas wszystkiego nie zrobią. Niewielu jest posłów, którzy wychodzą do ludzi, żeby z nimi rozmawiać. Im więcej polityków będzie wychodzić i rozmawiać z ludźmi, tym bardziej ludzie nie będą uważać, ze polityka to bagno.
W drugiej części debata toczyła się wokół radykalnych form działania i ich skuteczności. Dostrzeżono niebezpieczeństwa takich działań i możliwość manipulacji nimi, ale w polskich warunkach radykalny aktywizm i radykalne hasła mają podobną rolę. Publiczność wzięła w niej udział, m.in. twierdząc, że przesunięcie dyskusji publicznej w bardziej radykalnym kierunku, nie doprowadzi do progresywnej zmiany. Ktoś podkreślił rolę Zielonych, którzy pełnią tą trudną funkcję, choć polski „radykalizm” działań aktywistycznych jest niewspółmierny do tego co obserwujemy w innych krajach. Wspomniano o konieczności przebicia się do mediów, czemu radykalizm pomaga, choć cena jest wysoka – na końcu czeka hejt i ośmieszanie w mediach społecznościowych. Nie każdy jest na to gotowy. Nie wolno stawiać za wysoko poprzeczki i oceny moralnej. Tle, że działania obywatelskiego nieposłuszeństwa muszą być bezprzemocowe i bez nawoływania do przemocy (nawet jak druga strona reaguje przemocą), co jest uznane jako demokratyczne prawo przez Europejski Trybunał Praw Człowieka. Nie można doprowadzić do spirali nienawiści, zwracała uwagę posłanka Zielińska. Laura Kwoczała wspomniała akcję przypięcia się trójki uczestników debaty – jej samej, Franka i Weroniki, do gramy Ministerstwa Edukacji i Nauki. To nie aktywiści byli radykalni, ale minister odmawiając praw częściom obywateli i obywatelek. Wspomniano, że sprawy sądowe zakładane przez policję przeciw aktywistom ulicznym na szczęście są jak dotąd umarzane, dzięki czemu obywatelskie nieposłuszeństwo jest wciąż popularne, choć nie zawsze jest radykalne.
Ostatnia część dyskusji dotyczyła aktywizmu feministycznego, który bardzo często był postrzegany jako radykalny. To właśnie w ten sposób sufrażystki wywalczyły prawa wyborcze. Nawet Kongres Kobiet jest prezentowany w prawicowych mediach i przez rząd jako radykalna organizacja, gdyż polityka rządu jest radykalna.
Laura Kwoczała podkreśliła dodatkowe trudności jakie mają aktywiści i aktywistki w mniejszych miejscowościach, gdzie nawet bardzo ciche protesty kilku osób mogą prowadzić do nieproporcjonalnej reakcji policji i lokalnych mediów, opowiadając bulwersującą historię protestów, w których uczestniczyła i ich konsekwencji i reakcję policji i prokuratury.
Debaty można odsłuchać na nagraniu audio: https://www.listennotes.com/podcasts/ostry-podcast/jak-przekszta%C5%82ci%C4%87-aktywizm-2orAvjPzZ8G/
Plenarna debata seminarium dotyczyła więzi międzypokoleniowych jakie łączą młodych ludzi z najstarszym pokoleniem i nosiła tytuł „Starzy i młodzi w czasach kryzysu – międzypokoleniowa solidarność czy rywalizacja?”. Prowadził ją Michał Suchora, a panelistkami i panelistą byli: Elżbieta Hołoweńko (seniorka, artywistka), Agneta Granström (online, Zielona polityczka szwedzka z ludu Sami, działaczka Green Senior Network), Piotr Malich (Ostra Zieleń). Prowadzenie: Michał Suchora (Fundacja Strefa Zieleni/Partia Zieloni, działacz kultury).
Jak powiedział na wstępie prowadzący Michał Suchora, polityka senioralna zaczyna się od 55 roku życia, a członkiem Ostrej Zieleni można być do 35 lat. Czyli mamy tylko dwadzieścia lat, gdy nie należymy do żadnej z tych grup. Kim są „młodzi” , kim są „starzy”? Od tego zaczęła się dyskusja.
Piotr Malich wyjaśnił, że stowarzyszenia będące młodzieżówkami partyjnymi mogą przyjmować członków i członkinie w wieku od 13 do 35 lat, aby zapewnić udział młodych ludzi w gremiach politycznych decydujących o tym w jakim kierunku pójdziemy. Choć jak twierdzi młodzież nie jest kwestią wieku, tylko pewnej naiwności w postrzeganiu świata. Powoduje to, że młodych nie traktuje się poważnie i jako młodzieżówka polityczna stale są przedmiotem ataków i krytyki jako co, którzy nie powinni zabierać głosu, bo jeszcze nie mają odpowiedniej wiedzy i doświadczenia.
Elżbieta Hołoweńko podobne zjawisko obserwuje w stosunku do seniorów, dlatego chciałaby „odczarować” starość, pokazać, że starość nie jest dramatem, a seniorzy i seniorki mają wiele do dania, ich głos powinien być słyszalny. Sama mimo 74 lat wciąż pracuje w dwóch organizacjach i ma liczne działania aktywistyczne, jeździ stale jeziorem i wciąż bardzo dużo może zrobić użytecznych społecznie rzeczy.
Agneta Granström też wciąż pracuje mimo wieku emerytalnego, jest praktykującą pielęgniarką i wykłada na uczelni. Przez wiele lat była też polityczką, radną w Radzie Hrabstwa Norrbotten, również Komisarzynią tej rady, z ramienia tubylczego ludu Sami, który reprezentuje. Teraz już nie pełni funkcji politycznych, ale wciąż działa w szwedzkiej Green Party (Miljöpartiet), animując w swoim kraju Green Seniors Network, europejską sieć seniorów ze wszystkich partii należących do Europejskiej Partii Zielonych. Żałuje, że w sieci nie ma nikogo z polskich Zielonych. Aktualnie sieć zajmuje się problemem ubóstwa seniorów w Europie i w poszczególnych krajach.
Michał Suchora zacytował ciekawe dane z badania omawianego w jednym z artykułów w Zielonych Wiadomościach rozdawanych w ramach seminarium i na innych wydarzeniach Zielonych Dni (str.6): „Co szczególnie interesujące, to osoby starsze, po 65 roku życia okazały się bardziej otwarte na zmiany niż osoby młodsze, stereotypowo kojarzone z aktywizmem klimatycznym oraz zaangażowaniem społecznym. W roku pandemicznym starsze pokolenia stały się grupą najbardziej przejętą stanem środowiska. Dwa lata wcześniej byli to młodzi – proporcje się więc odwróciły. ”
Piotr Malich widzi główną przyczynę różnic w braku edukacji klimatycznej i głębszej edukacji ekologicznej w szkołach. Elżbieta Hołoweńko wyraziła zdumienie zacytowanymi badaniami, z jej doświadczenia wszystkie grupy wiekowe są zainteresowane zmianami klimatu, jedynie wśród prawicowych seniorów nie widzi tego zainteresowania.
Następnie w odpowiedzi na postawy wobec zmian klimatu ludzi starszych i młodych w społeczności Sami, Agneta Granström opowiedziała o dużych postępujących z roku na rok zmianach, które dotykają ludów podbiegunowych takich jak lud Sami. Tradycyjne szlaki, którymi przechodzą corocznie stada reniferów są coraz bardziej niebezpieczne – kiedyś utopiło się trzy tysiące reniferów w jeziorze, którego lód okazał się za cienki, padający i zamarzający deszcz pozbawia renifery pożywienia. Rodziny, wszystkie pokolenia razem, szukają sposobów adaptacji. Każde posiedzenie parlamentu Sami jest poświęcone zmianom klimatu i adaptacji do nich. Nie ma tu różnic między pokoleniami, zmiany klimatu to nie jest kwestia przyszłości, one już tu są i są problemem dla wszystkich.
W Polsce też są przestrzenie solidarności międzypokoleniowej, również wobec kwestii zmian klimatu. Elżbieta Hołoweńko mówiła o ciekawych projektach w Warszawie łączących te dwie grupy wiekowe, Piotr Malich mówił natomiast o organizacjach młodzieżowych dopominających się o stawianie „przystanków wiedeńskich” przyjaznych dla osób starszych i z niepełnosprawnościami.
Niestety zaproszony socjolog dr Rafał Bakalarczyk, od lat zajmujący się kwestiami dotyczącymi sytuacji osób starszych, nie mógł do nas dotrzeć, ani nie udało mu się połączyć online. Wywiad, który z nim nagraliśmy przed wydarzeniem okazał się za długi, a jego skracanie zbyt pracochłonne. Dlatego poprosiliśmy dr Rafała Bakalarczyka o napisanie komentarza do tematu naszej debaty, który tu zamieszczamy:
Dr Rafał Bakalarczyk
Garść informacji i spostrzeżeń na temat sytuacji seniorów i seniorek w Polsce u progu 3 dekady XXI wieku.
Sytuacja wielu osób starszych w Polsce bywa współcześnie nadal trudna, mimo że miniona dekada przyniosła rozwój inicjatyw społecznych ukierunkowanych na potrzeby seniorów jak również działań publicznych, składających się na rodzimą politykę senioralną. Problemy jakich mogą doświadczać osoby starsze są wielorakie. Po pierwsze mogą być to trudności natury ekonomicznej – w 2020 roku wzrosło względem wcześniejszego zagrożenie ubóstwem skrajnym wśród osób starszych prawie o 50 tys. osób![1]. Już wcześniej jednak – w czasie względnej prosperity – wiele osób starszych deklarowało trudności materialne. Np. według danych za 2018 rok 1/5 osób starszych deklarowała brak pieniędzy na wizyty u lekarza specjalisty lub dentysty, ok.1/4 żyła w gospodarstwach, w których z powodów finansowych rezygnowało się z wyjścia poza dom na wydarzenia kulturalne czy do restauracji i aż 8% osób starszych żyło w mieszkaniach bez łazienki, ustępu lub bieżącej wody[2]. Jak widać, niekorzystna sytuacja materialna to nie tylko zbyt skromne dochody, ale także mogą być to trudne warunki mieszkaniowe czy koszty życia trudne do poniesienia przy pomocy skromnych zasobów do dyspozycji.
Także w dłuższej perspektywie można spodziewać się dużej skali, może nawet większej niż obecnie, zagrożenia ubóstwem wśród starszych generacji. Wynika to ze splotu czynników jak wydłużanie się życia przy relatywnie krótkim ustawowym i faktycznym wieku opuszczania rynku pracy oraz niewystarczająco rozwiniętym systemie opieki nad osobami zależnymi, co dla wielu kobiet oznacza przerwy w aktywności zawodowej. To wszystko składa się na ryzyko niskich emerytur, zwłaszcza wśród kobiet. Już teraz obserwuje się zjawisko feminizacji ubóstwa. Kobiety żyją średnio dłużej, wcześnie przechodzą na emeryturę, a też w większym stopniu angażują się w obowiązki domowo-wychowawcze w cyklu życia, także zawodowego. Do tego dochodzą jeszcze niższe statystycznie zarobki niż w przypadku mężczyzn. Trudno się dziwić, że w obliczu tychże czynników, wiele kobiet jest i będzie – jeśli nie zostaną podjęte odpowiednie zmiany publiczne – zagrożonych niedostatkiem w starszym wieku.
Ale problemy seniorów i seniorek to nie tylko te ekonomiczne, związane z wysokością świadczeń emerytalnych. Dla osób starszych dotkliwe mogą być różne wymiary wykluczenia – transportowego, zdrowotnego, społecznego, cyfrowego, architektoniczne. Badania pokazują na bardzo niewielki odsetek uczestniczenia osób w starszym wieku w sferze kultury, sportu, rekreacji i czasu wolnego, jak również w wydarzeniach społecznych na poziomie lokalnym.[3] Należy też mieć na uwadze różne wymiary zróżnicowania starszego pokolenia w dostępie nie tylko do instytucji i dóbr kultury, ale także do podstawowych usług i infrastruktury, umożliwiających godziwe życia. Takim wymiarem zróżnicowania sytuacji jest miejsce zamieszkania w podziale na miasto i wieś.
Wiele osób, zwłaszcza w zaawansowanych fazach starości, doświadcza problemów zdrowotnych, kosztów z tym związanych, a także barier dla uczestniczenia w wielu wymiarach życia społecznego w związku ze złym stanem zdrowia czy sprawności. Gdy problemy te się kumulują i są w znacznym natężeniu, może dochodzić do częściowej lub niemal pełnej utraty samodzielności i zapotrzebowania na długoterminową opieką. W Polskich realiach, na skutek deficytów wsparcia, najczęściej zaopiekowanie się nad niesprawnymi już osobami sędziwymi spada na rodziny, a w ich ramach statystycznie częściej na kobiety i to nierzadko będących w okresie około-emerytalnym, na przedpolu starości lub w pierwszych jej stadiach. Ten utrwalony kulturowo i instytucjonalnie model zaspokajania potrzeb opiekuńczych współcześnie jest wystawiony na próbę i stopniowo podlega transformacji (w związku ze zmianami w wielkości i strukturze rodziny oraz więzi łączących jej członków i członkiń, zmieniającymi się aspiracjami i ścieżkami zawodowymi kobiet oraz migracjami). W rezultacie coraz częściej mamy i będziemy mieli do czynienia z niesprawnymi, schorowanymi osobami w podeszłym wieku, które nie mają bliskich, którzy zapewnialiby im opiekę. A tam gdzie ta opieka będzie świadczona, jest ona bardzo obciążająca i niekiedy wręcz wykluczająca społecznie dla opiekuna wskutek niskich, trudno dostępnych świadczeń finansowych oraz usług a także ograniczonych możliwości godzenia regularnej pracy z długookresową opieką nad osobą starszą[4].
Pandemia nie zatrzymała ani nie przeorientowała powyższych trendów, a nawet czasowo wyostrzyła dotkliwość ich przejawów i skutków. Przykładowo, w dobie pandemii ograniczyły się – nie tylko w Polsce – realna dostępność do usług zdrowotnych, społecznych i opiekuńczych oraz nieformalnych sieci wsparcia, w efekcie czego poziom obciążenia opiekunów, a najczęściej opiekunek jest jeszcze większy. Do tego dochodzą nowe, wywołane pandemią problemy dla dobrostanu psycho- fizycznego związanego z osamotnieniem, izolacją, permanentnym stresem o siebie i podopiecznych[5]. Wiele spośród tychże problemów nie dotyczy tylko osób w roli opiekunów, ale i ogólnie osoby starsze, zwłaszcza te mieszkające samotnie i nie mające wokół siebie szerszych kręgów wsparcia. Szczególnie dotkliwie mogą to odczuwać samotni seniorzy wykluczeni cyfrowo i informacyjnie, którzy deficytów w kontaktach bezpośrednich nie mogą łatwo zrekompensować przy pomocy kontaktów i aktywności za pośrednictwem technologii zdalnych, zaś ograniczony dostęp do informacji może potęgować lęk, niepewność i poczucie zagubienia w pandemicznym chaosie.
W okresie tym pojawiły się nie tylko nowe wymiary ryzyka, ale i pewne możliwości, np. w zakresie wykorzystania telepracy, co może okazać się pomocne dla części osób w okresie przedemerytalnym, dla których barierą aktywności zawodowej są obowiązki wobec wnuków czy starzejących się rodziców. Telepraca (praca zdalna) lub hybrydowa (częściowo zdalna, a częściowo w miejscu pracy) może być dla nich pewną korzystną, choć również nie wolną od skutków ubocznych, opcją. Dla wielu jednak osób, które przekroczyły próg jesieni życia lub doń się zbliżają, czas ten jest zasadniczo niekorzystny z punktu widzenia możliwości podejmowania lub kontynuacji aktywności zawodowej. Nie sprzyja temu spowolnienie, choćby czasowe, gospodarcze, przynajmniej w niektórych branżach, a także strach przed stałym uczestniczeniem w stosunkach pracy, które potencjalnie jest bardziej zagrażające zdrowotnie dla starszych pracowników niż młodszych.
Pojawiły się też nowe zagrożenia dla relacji i integracji międzypokoleniowej. Przedstawiciele różnych pokoleń w różnym stopniu są wystawieni na poszczególne zagrożenia doby pandemii. Ci młodsi mogą w pierwszej kolejności odczuwać następstwa zamykania życia gospodarczego i społecznego, dla tych starszych zaś na pierwszy plan mogą wysuwać się bezpośrednie i pośrednie zagrożenia zdrowotne (związane czy to z samymi skutkami zakażenia jak i zablokowaniem systemu opieki zdrowotnej, z której starsze generacje statystycznie korzystają częściej niż młodsze). Także różnie w ujęciu międzygeneracyjnym rozkłada się obecność w rzeczywistości wirtualnej i cyfrowej, która w dobie pandemii zyskała dodatkowego znaczenia.
Zarazem czas pandemii stanowił też asumpt do rozwoju nowych lub odświeżenia starych inicjatyw pomocowych i samopomocowych, spośród których część była zorientowana w pierwszej kolejności właśnie na wsparcie osób starszych. Tak przynajmniej było w pierwszej fazie pandemii. W dłużej perspektywie widać jednak pewne ograniczenia dla funkcjonowania organizacji społecznych i udzielanego przez nie wsparcia w tym okresie, co pokazał raport Szlachetnej Paczki o obojętnieniu[6]. 36% organizacji zadeklarowało, że w wyniku pandemii spadła liczba ich wolontariuszy, 41% zawiesiła w 2020 roku większość aktywności z czasu przed pandemii. Może to sygnalizować – oby tylko nietrwałe – ograniczenie potencjału wspierania także osób starszych w tym okresie. Warto odnotować jednakże, że pojawiły się odgórne próby animowania wsparcia środowiskowego wobec starszego pokolenia, zwłaszcza osób samotnych. Przykładem jest uruchomiony w październiku 2020 roku program „Wspieraj Seniora – Solidarnościowy Korpus wsparcia seniorów”, który przy udziale lokalnych instytucji pomocy społecznej, organizacji pozarządowych i wolontariuszy miał służyć pomocy osobom potrzebującym w wieku 70+ w prostych sprawach życia codziennego. Program ten działa do dziś, choć istnieją przesłanki by sądzić, że potencjał tego narzędzia nie został wykorzystany optymalnie, m.in. w związku z samą jego konstrukcją, niewielką transparentnością i rozpropagowaniem w przestrzeni publicznej[7].
[1]Poverty Watch 2021: po pierwszym roku pandemii skrajnie ubogich więcej o ok. 378 tys., w tym 98 tys. dzieci i 49 tys. seniorów – Europejska Sieć Przeciwdziałania Ubóstwu (EAPN Polska)
[2]Główny Urząd Statystyczny, Jakość życia osób starszych w Polsce, Warszawa 2020, s.35
[3]Szerszą panaramę sytuacji osób starszych w życiu społecznym przedstawiam w raporcie napisanym dla Caritas Polska:caritas-raport-senior.pdf
[4]Szerzej o zmieniającym się modelu opieki and seniorami wraz z propozycjami działań reformatorskich piszę w tegorocznym raporcie dla Klubu Jagiellońskiego: starosc-po-polsku-xxx-wersja-online-1.pdf (klubjagiellonski.pl)
[5]Więcej na ten temat można przeczytać w obszernym raporcie badawczym zrealizowanym przez Instytut Polityki Senioralnej Senior Hub.Sytuacja opiekunów rodzinnych osób starszych w czasie pandemii Covid-19 – raport z badania – SeniorHub
[6]Raport o obojętnieniu – Szlachetna Paczka i Akademia Przyszłości
[7]Szerzej na ten temat w przygotowanej na wiosnę analizie programu „ Wspieraj seniora” przeprowadzonej przez Instytut Polityki Senioralnej Senior Hub:Solidarnościowy Korpus Wsparcia. Analiza, dyskusja, rekomendacje. – SeniorHub
Ostatnie wydarzenie seminarium „Demokracja nie spada z nieba – aktywizm młodych” miało na celu pomóc w budowaniu współpracy lokalnych rad młodzieży z samorządami. Sesja zatytułowana „Po co i dla kogo jest samorząd? Jak rady młodzieży mogą współpracować z samorządami?” została przygotowana przez dwójkę aktywistów Ostrej Zieleni – Nikolę Grzeszak i Kacpra Morawieckiego, w formie warsztatu z grą ról w celu poprawy lokalnej współpracy dla rozwiązywania lokalnych problemów. Udział wzięło m.in. dwóch zielonych radnych miejskich, Waldemar Kamiński, radny dzielnicy Białołęka w Warszawie (i przewodniczący Komisji ds. ochrony środowiska) oraz Przemysław Słowik, radny miejski ze Szczecina.
Fundacja im. Heinricha Bölla w Warszawie była ponadto partnerem innego wydarzenia w ramach Zielonych Dni nad Drawą: „Zielonego Kongresu Kobiet” zorganizowanego w partnerstwie ze Stowarzyszeniem Kongres Kobiet. Zapraszamy do obejrzenia debaty plenarnej tego wydarzenia zatytułowanej „Europejski Zielony Ład i odnowa po covid a sprawy kobiet”: