Zaledwie kilka dni po ogłoszeniu wyboru Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej nasz Minister Skarbu wyciągnął z kapelusza specustawę węglowodorową, łamiącą w rażący sposób zarówno dyrektywę Rady Europejskiej 85/337/EWG z dnia 27 czerwca 1985 r. w sprawie oceny skutków wywieranych przez niektóre przedsięwzięcia publiczne i prywatne na środowisko naturalne, jak i Zalecenie Komisji z dnia 22 stycznia 2014 r. w sprawie podstawowych zasad rozpoznawania i wydobywania węglowodorów (takich jak gaz łupkowy) z zastosowaniem intensywnego szczelinowania hydraulicznego. Tak jakby Minister Skarbu chciał nam powiedzieć „mamy teraz władzę w Unii i możemy robić co chcemy”…
Trzeba przyznać, że rząd nie idzie opłotkami, tylko kroczy środkiem drogi. Cel jest jasny: mamy wydobywać jak najszybciej i jak się da węglowodory. Ustawa jest sprytna, nie ma w niej ani słowa o łupkach, nawet nie rozróżniono węglowodorów konwencjonalnych i niekonwencjonalnych, próbując zamaskować różnice, że to niby prawie to samo, różnią się tylko jedną sylabą…
A przecież każde dziecko wie, że węglowodory konwencjonalne to pikuś przy tych niekonwencjomalnych, czyli gazie i ropie z łupków, które trzeba wyciskać ze skał łupkowych z pomocą milionów litrów wody, milionów kilogramów piasku i tysięcy litrów toksycznych chemikaliów, w procesie tzw. szczelinowania hydraulicznego (ang. fracking). A odwiert nie tylko jest pionowy, czyli pod miejscem wiertni, ale rozchodzi się też na parę kilometrów w bok, horyzontalnie, kilka tysięcy metrów pod powierzchnią.
A więc wiertnia ustawiona dwa kilometry od twojego domu może wypuszczać ci mackę pod twój budynek i robić ci pod domem wstrząsy. Co z niej będzie się wydobywać za trzy lata, za dziesięć lat, za dwadzieścia, za sto? Tego nie wie nikt.
Po szczelinowaniu część płynu wraca na powierzchnię, ale jego skład jest już wtedy całkiem inny niż na początku, gdyż wypłukał pod ziemią wszystkie substancje, które spotkał w rozbitej skale łupkowej, na różnych jej przestrzeniach. Reszta zostanie pod ziemią na zawsze i nikt nie wie kiedy i jak będzie stamtąd nam i naszym dzieciom bekać…
Ale w specustawie węglowodorowej o gazie łupkowym i frackingu ani mru mru. Chodzi o poszukiwanie, rozpoznawanie, wydobywanie i transportowanie węglowodorów. Jakichkolwiek. Byle szybko, łatwo i bez przeszkód. Nad wszystkim pieczę trzyma wojewoda, żeby nie było bałaganu. Terminy napięte: 14 do 45 dni, w zależności od procedury. A jak któryś organ decyzyjny nie zdąży, to za każdy dzień zwłoki 1000 zł do budżetu…To dopiero skuteczność!
„Decyzja o środowiskowych uwarunkowaniach”? W 45 dni proszę i ani jednego więcej. Potem trzeba płacić 1000 zł za każdy dzień zwłoki. Ale jak tu zlecić opracowanie oceny oddziaływania na środowisko? Potem raport trzeba wyłożyć na 21 dni do konsultacji, potem jeszcze może jakieś organizacje ekologiczne coś wypiszą, to trzeba będzie czytać, RDOŚ może potem każe coś uzupełnić, to nowe terminy, nowa lektura…Przecież dziś nam to wszystko zajmuje co najmniej 9 miesięcy, albo i rok.
No chyba to wszystko trzeba ułatwić: po co sobie robić kłopoty, przecież wojewoda chce tylko aby było szybko, a nie bezpiecznie! Obędziemy się więc bez raportu, bo zresztą jak nie zdążymy, to i tak wojewoda sobie poradzi z decyzją o ustaleniu lokalizacji inwestycji – uzna, że nie ma przeciwwskazań. Tak samo zrobi z opinią dyrektora parku narodowego dla odwiertów w parku, albo dla Ministra Zdrowia dla odwiertów w uzdrowisku. Tylko, że oni na wydanie tych opinii maja 14 dni. To jest dopiero sztuka.
Odwierciki można sobie robić wszędzie gdzie tylko są żyzne łupki – gdzie dusza zapragnie! W parku w mieście, koło szkoły dla dzieci, na polu przy chałupie, nikt nic nie ma do powiedzenia. Żyjesz tu sobie spokojnie, dzieciaki do szkoły chodzą, krowy na polu się pasą, a tu nagle się dowiadujesz pocztą, albo i nie, że lada dzień ci tu wiertnia stanie. I sąsiadowi też. Pod samym oknem, bo tam wykryli, że najżyźniejsze te łupki. A jeszcze jedna koło szkoły, najwyżej dzieciaki sobie popatrzą jak się pali i jak szczelinują. Co tam hałas i opary chemikaliów i gazu… Rada gminy nie pomoże, bo nic nie może. A że macie miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, o który się cała gmina kłóciła przez dwa lata? Nic z tego, też nie działa. Możesz jeszcze pole stracić, albo i dom. Bo węglowodory ważniejsze. Ważniejsze od planów zagospodarowania, ważniejsze od samorządu, ważniejsze od domu, ważniejsze od ciebie.
No to po co te węglowodory?
Ewa Sufin-Jacquemart
Stanowisko Fundacji Strefa Zieleni w sprawie specustawy węglowodorowej: http://strefazieleni.org/konsultacje-specustawy-weglowodorowej-nasze-stanowisko/
Stanowisko Partii Zieloni w sprawie specustawy węglowodorowej: http://partiazieloni.pl/specustawa-weglowodorowa-grozna-dla-przyrody-i-spoleczenstwa/